sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 9

Dochodziła 17, a Philipp dalej nie wrócił z treningu. Martwiłam się, bo nawet Alex zdążył już przyjść i właśnie usiłował wyciągnąć ode mnie opinię na temat chłopaka, który się ze mną umówił.
- Przepraszam Alex, ale muszę już zacząć się ubierać. Popilnujesz dzieci?
- Jasne Zuziu.
- Ty, jako jedyny, nie masz problemu ze zdrobnieniami mojego imienia. - zaśmiałam się i ruszzyłam w stronę łazienki.
- To dlatego, że mówię po rosyjsku. A Tobie już się chwaliłem, że pochodzę z Wołgogradu? Przez jakiś czas pracowałem też w Warszawie. Dopiero od jakichś trzech lat mieszkam w Niemczech, a od roku w Monachium.
- Mówisz po polsku?
- Bardzo dobrze to nie, ale dogadam się.
- Dobra, pogadamy za chwilę, bo naprawdę się nie zbiorę.
Ledwie udało mi się wejść do łazienki, a po paru minutach usłyszałam stukanie do drzwi i rozemocjonowany głos Philippa, że mam wychozdić. Kazałam mu napić się herbaty i dopiero wrócić pod drzwi. Gdy przyszedł ponownie, ja akurat była w pełni gotowa (ubrana, umalowana...).
- Przepraszam, jednak warto było czekać. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Wyglądasz prześlicznie.
- Dziękuję. Ej, a czy przed przyszłotygodniowym spotkaniem, moglibyśmy jechać po jakiś ładny ciuszek? Proszę.
- Nawet powinniśmy. Idź już, bo się napatrzyć nie mogę.
Weszłam do kuchni. Alex prawie z krzesła spadł, jak mnie zobaczył.
- Pięknie wyglądazs. - wykrztusił najpierw po rosyjsku, a potem po polsku i niemiecku.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i zaczęłam pakować rzeczy maluchów do torby.
- To jak z tym chłopakiem, który się z Tobą umówił? - zapytał Alex po polsku, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Mówi po niemiecku, to na pewno. Ale na moje oko nie jest Niemcem. Z Europy Wschodniej też raczej nie. I nie Francuz, ani Włoch.
- No to niewiele Ci tych narodowości zostało. Hiszpan, Portugalczyk, "Beneluksiarz" lub Brytyjczyk. Przystojny chociaż?
- Dla mnie tak. A dla Ciebie to nie wiem, bo Ty spaczony umysł masz.
- Dzięki, że masz tak dobre zdanie o mnie.
- Dobra, ferajna, zbieramy się. - zakrzyknął Philipp po wyjściu z łazienki.
Postawił na elegancki luz. Koszula z krótkim rękawem, sweterek i jeansy. Zresztą Aleksandr ubrany był podobnie. Tylko ja odstrzelona w sukienkę. No i Ania. Ale to jest dziecko.

--------------------------------
Jestem z siebie dumna!
I wybaczcie, że tak późno...

2 komentarze:

  1. Ja się nie gniewam. :)
    Ha, czyli jednak tak do końca spaczeni nie są, urok kobiecy choć ociupinkę na nich działa. :)
    Ciekawe, jak przebiegnie spotkanie z nieznajomym.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Następnym razem bardzier porusz nas akcją bo nawet komentarza dodać nie można ! :P :*
    Jedynie mogę powtórzyć trochę to co napisała Caroline. : Ciekawe, jak przebiegnie spotkanie ;)

    OdpowiedzUsuń